Kasia's Blog











{May 22, 2012}   DZIECI? NIE, DZIĘKUJĘ!

Macierzyństwo to etap jeszcze nie tak dawno temu uchodzący za nieodłączną i naturalną część życia większości kobiet. Dziecko było źródłem olbrzymiej radości dla swoich rodziców, i pomimo gorszych warunków materialnych oraz sanitarnych Polki  rodziły często. Jednak współcześnie dziecko bardziej niż ze szczęściem, kojarzy się z mnóstwem problemów jakich muszą doświadczyć młode matki nie tylko po urodzeniu, ale również na długo przed przyjściem potomka na świat. Wynikiem takiego podejścia jest duży spadek dzietności  w Polsce.

 STATYSTYKI NIE KŁAMIĄ

Na wstępie trzeba podkreślić, iż niska dzietność problemem banalnym nie jest.
W dłuższej perspektywie prowadzi do jeszcze szybszego starzenia się społeczeństwa. To
z kolei kończy się spadkiem liczby osób zatrudnionych, co oznacza że w przyszłości nie będzie kto miał pracować na emerytury. Natomiast potencjał rozwoju gospodarki znacznie zmniejszy się. O powadze problemu najlepiej świadczą statystyki. Według danych GUS na przełomie lat 80-tych i 90-tych liczba urodzeń w Polsce wynosiła ok. 600 tys. dzieci.[1] Przez 21 lat liczba ta zmniejszyła się o 209 tys. W 2011r. przyszło na świat ok. 391 tys. Polaków.[2] Generalnie od 1989r. w kraju utrzymuje się okres depresji urodzeniowej, co widać także w rankingach światowych. W 2012r. Polska zajmie 209 miejsce na 222 państwa pod względem dzietności. Na jedną kobietę przypadnie zaledwie 1,3 dziecka. [3] Oznacza to zanik zastępowalności pokoleń w naszym kraju, bowiem aby takowa następowała, potrzebny jest wynik ponad 2.[4] Coraz więcej kobiet, albo odkłada zajście w ciąże na bliżej nieokreśloną przyszłość i jeśli już decyduje się na dziecko to maksymalnie na dwójkę, albo w ogóle rezygnuje z macierzyństwa. Jakie są przyczyny tej coraz popularniejszej niechęci do posiadania dzieci wśród współczesnych 20-sto, 30-sto latków?

 

 

PO PIERWSZE: PRACA

            Pracę zarobkową, jako powód zanikania macierzyństwa, można rozpatrywać z dwóch stron. Z jednej jest ona wynikiem przemian obyczajowych, które w krajach zachodnich dokonały się już dawno, a u nas rozpoczęły się dopiero po transformacji ustrojowej. Marzenia kobiet przestały ograniczać się tylko do znalezienia właściwego męża i urodzenia dzieci. Obecnie w hierarchii wartości najwyższe miejsce zajmuje samorozwój. Kobiety posiadają większe ambicje, marzenia i plany. W wieku, w którym ich matki i babki miały po jednym albo dwójce dzieci, ich głównym celem życiowym jest ukończenie studiów, wspinanie się po szczeblach kariery zawodowej (z czym wiąże się większy prestiż i zarobki), czy też uczęszczanie na różne kursy i szkolenia. Świadomie rezygnują z macierzyństwa ponieważ szczęście daje im oddawanie się swoim pasjom i spełnianie marzeń. Uważane jest one za przeszkodę na drodze własnego rozwoju. Kobiety takie nie widzą możliwości pogodzenia macierzyństwa z pracą zawodową i wybierają to drugie.

              O ile jednak takie myślenie w przypadku kobiet jest dopuszczalne – w końcu nie każda posiada instynkt macierzyński i musi pragnąć od życia tego samego – to niestety pogląd ten powszechny jest również wśród pracodawców. A to skutkuje rezygnacją z posiadania potomka, ponieważ nawet jeśli kobieta chce je mieć, to strach przed kłopotami i utratą pracy okazuję się silniejszy. Teoretycznie prawo jest korzystne dla ciężarnych. Art. 177. §1. Kodeksu Pracy wyraźnie nakazuje: „Pracodawca nie może wypowiedzieć ani rozwiązać umowy o pracę w okresie ciąży, a także w okresie urlopu macierzyńskiego pracownicy.”[5] Wyjątek jest dopuszczalny w sześciu przypadkach: zatrudnienia na okres próbny nie krótszy niż jeden miesiąc, podjęcia pracy na zastępstwo, ogłoszenia upadłości zakładu pracy, likwidacji stanowiska, dokonania przewinienia przez pracownicę oraz wyrażenia zgody przez związek zawodowy reprezentujący zatrudnioną. Nawet jeśli kobieta dostanie wypowiedzenie nie wiedząc, że jest w ciąży, to jest ono nie ważne, jeśli tylko poinformuje o tym fakcie pracodawcę. Ponadto ciężarna nie może pracować dłużej niż 8 godzin dziennie oraz nocą. Jeśli nie wyrazi zgody, nie obowiązują ją też wyjazdy na delegacje. Pracodawca musi w trakcie pracy zwolnić taką kobietę na badania, a jeśli lekarz wyda zwolnienie lekarskie ciężarna musi otrzymywać pełne wynagrodzenie.

            Jednak jak to w życiu bywa praktyka okazuje się zupełnie inna niż teoria. Większość pracodawców bardzo niechętnie podchodzi do ciężarnych kobiet. Żywy jest stereotyp, że ciężarny pracownik to gorszy pracownik. Boja się oni, że przyszłe mamy ciągle będą przebywały na zwolnieniach, nie będą dyspozycyjne i w rezultacie straci na tym ich przedsiębiorstwo. Problemy pojawiają się już przy samej rekrutacji. W niektórych przypadkach polega to tylko na zadawaniu pytań o plany powiększenia rodziny w najbliższej przyszłości. Aczkolwiek nierzadko kobietom podsuwa się do podpisania zobowiązania, że  przez określony czas nie zajdą w ciążę. Jeśli złamią taki zakaz, będą musiały zapłacić pracodawcy karę. Chociaż obie metody rażąco łamią prawo, to odmowa równa się nie zatrudnieniu, bądź wyrzuceniu z pracy. Redukcja etatów wynikająca z słabej kondycji ekonomicznej  firmy to kolejny idealny powód do zwolnienia przyszłej mamy. Tu co prawda wymaga się mocnego udowodnienia tego faktu i w razie niesłuszności zwolnienia można podać pracodawcę do sądu, jednak wyrok nie zapada w przeciągu tygodnia, a przecież pieniądze potrzebne są do życia przez cały czas. Uprzedzenie jest tak wielkie w naszym kraju, że nawet jeśli pracodawca nie łamie prawa, to wykorzystuje wszystkie dostępne kruczki, aby tylko takiej kobiecie utrudnić życie, przy okazji szukając powodu do zwolnienia. Przenosiny na gorsze stanowisko po powrocie z urlopu macierzyńskiego są jedną z wielu dyskryminujących praktyk jakich muszą doświadczać młode matki. W jeszcze gorszej sytuacji są panie, które po macierzyńskim szukają nowej pracy, albo prowadza własną działalność gospodarczą. Te ostatnie, poprzez absurdalność przepisów prawa, np. podczas urlopu wychowawczego nie mają opłacanych z budżetu składek na emeryturę, rentę i ubezpieczenie zdrowotne. Nie mogą więc korzystać z opieki lekarskiej, mogą stracić prawo do renty, a w przyszłości otrzymać niższą emeryturę. O urlopach tacierzyńskich, pomimo ich prawnej dostępności, w ogóle nie słychać. Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji Polki zwyczajnie nie chcą rodzić dzieci. A przecież niekorzystna sytuacja w środowisku pracy to dopiero początek góry lodowej.

 

PO DRUGIE: WYSOKIE KOSZTY UTRZYMANIA

            Kolejnym powodem, który wpływa na obniżenie dzietności w naszym kraju jest wysoka cena wychowania dzieci. Nastały czasy w których na rynku pracy trudno o stałe zatrudnienie i tym samym stabilne zarobki. Polacy zarabiają mało, a wszelkiego rodzaju wydatki rosną. Zaczynając od takich podstawowych jak za wodę, prąd, gaz, telekomunikację, poprzez nieustanny wzrost cen żywności, a kończąc na podwyżkach podatków, np. ostatnio wzrost VAT na 23%.  Młode pary ledwo same wiążą koniec z końcem i na dziecko ich zwyczajnie nie stać. Przeraża je ilość pieniędzy, którą będą musieli łożyć na swoją pociechę. I to nie tylko do momentu osiągnięcia przez nią pełnoletniości, ale jeszcze długo potem. Dziecko to w końcu inwestycja długoterminowa, a przy dzisiejszym odwlekaniu przez młodzież usamodzielnienia się, okres wspomagania pociech jest jeszcze dłuższy niż chociażby 20-ścia lat temu. Dodatkowym minusem jest też fakt, iż podobnie jak wszelkiego rodzaju opłaty, wydatki na dziecko stale rosną. Według badania CBOS np. w dziedzinie szkolnictwa blisko połowa Polaków na wrześniową wyprawkę wydała od 500 do 1000 zł. Kilkanaście procent rodziców wyłożyło nawet 1500 zł. Średnio koszt ten wynosił 662 zł. Przy każdym kolejnym dziecku wydatek ten rośnie o ponad 500 złotych.[6] Co więcej na początku stycznia państwo ponownie sięgnęło do kieszeni młodych rodziców podwyższając VAT na ubranka dla maluchów z 8% do 23%. Przy okazji w górę poszły ceny innych artykułów dziecięcych, w tym te najbardziej pożądane – pieluchy i mleko.[7] Generalnie w 2008r. eksperci wyliczyli, że utrzymanie dziecka do 20-stego roku życia kosztowało rodziców ogółem średnio ok. 160 tys. zł. W 2011 r. kwota ta wzrosła do 190 tys. zł.[8] Bez wątpienia w dzisiejszych czasach dziecko to skarbonka bez dna.

 

PO TRZECIE: BRAK POLITYKI PRORODZINNEJ

            Polityka prorodzinna w Polsce jest tak fatalna, że w sumie można uznać, iż jej w ogóle nie ma. Wszyscy wiedzą, że jest jednym wielkim problemem, ale nikt nie robi czegokolwiek aby go rozwiązać. Politycy, którzy są w głównej mierze za nią odpowiedzialni przypominają sobie o niej  tylko przed wyborami. Podkreślają oni jak to polska rodzina jest dla nich ważna
i jakie to mają cudowne pomysły na polepszenie jej sytuacji. Ale oczywiście kiedy tylko je wygrywają, to po tym temacie nie ma śladu ponieważ tak naprawdę żadnych pomysłów na zmianę sytuacji w Polsce nie mają. Ostatnio nawet prezydent Komorowski ośmielił się sugerować, że nie państwo, a rodzice nie chcący dokonywać wyrzeczeń są winni takiej niskiej liczby urodzeń. Stwierdził też, że za jego czasów nie było polityki prorodzinnej, a sam piątkę dzieci z żoną wychował. Z kolei premier Tusk uważa, że jedynym rozwiązaniem kryzysu urodzeń jest urodzenie większej liczby dzieci, ponieważ żadne ustawy i reformy tego nie zrobią.[9] Przy takim podejściu polityków nic dziwnego, że ostatnia większa reforma w tej dziedzinie miała miejsce w 2005r., kiedy to uchwalono becikowe w wysokości 1000 zł bez względu na dochody w rodzinie. Generalnie w Polsce wspomaganie rodzin polega na ulgach,  wypłacie świadczeń np. pielęgnacyjne, zasiłków, np. rodzinnego, z funduszu alimentacyjnego, czy wymienione wyżej becikowe. Od czasu do czasu wprowadza się jakieś zmiany w warunkach ich wypłacania, aby pokazać że coś się robi. Wysokość tych zasiłków to odrębna sprawa, która przy kosztach życia w kraju również woła o pomstę do nieba. Przykładowo od 1-go listopada 2009r. kwota zasiłku rodzinnego wynosić będzie 98 zł miesięcznie na dziecko pomiędzy 18-stym a 24-tym rokiem życia. Na malucha do lat pięciu przypadkiem z kolei tylko 68 zł.[10] Jest to rozwiązanie krytykowane, ale praktykowane bo lepszego pomysłu nie ma. A przecież polityka prorodzinna sprowadza się nie tylko finansów. To także pomoc rodzicom w odpowiednim rozłożeniu czasu między pracą zawodową, a wychowywaniem dziecka. Obecne urlopy macierzyńskie i wychowawcze są zbyt krótkie, ponieważ młode matki mają poważne problemy ze znalezieniem wolnych miejsc w żłobkach i przedszkolach. 20-ścia tygodni urlopu to często zbyt mało, aby zapisać dziecko do żłobka. Pomimo słabej dzietności Polska cierpi na wyraźny brak żłobków i przedszkoli. Sytuacja ta nie tylko źle obija się na młodych matkach, których powrót na rynek pracy zdecydowanie się opóźnia. Cierpią też same dzieci, u których późniejszy start w oświacie pogłębia różnice pomiędzy rówieśnikami uczęszczającymi do tego typu placówek. Polityka prorodzinna nie gwarantuje powszechności dostępu do przedszkoli czy żłobków, ponieważ państwowe placówki finansowane są przez samorząd, a konkretnie gminy. Rozwiązanie niedobre, pogłębiające różnice regionalne. Nie wszystkie gminy są takie same i dlatego część stać na utrzymanie placówek wczesnej oświaty, a inne nie. Kolejne rządy zamiast rozwiązać ten problem umywają ręce, tłumacząc, że nie leży to w zakresie ich jurysdykcji tylko samorządów. 

 

PO CZWARTE: OPIEKA (NIE)ZDROWOTNA

            Służba zdrowia w Polsce nie sprawdza się w każdej dziedzinie. Położnictwo nie jest tutaj wyjątkiem. Fora internetowe pełne są relacji rozgoryczonych matek skarżących się na średniowieczne metody medycyny. Nieżyczliwe, nieczułe na cierpienia rodzących, nierzadko też złośliwe pielęgniarki, warunki sanitarne rodem z PRL-u (zwłaszcza na porodówkach), kończące się u niektórych noworodków chorobami np. gronkowcem to tylko niektóre
z problemów które zniechęcają do rodzenia. Problematyczne jest uzyskanie tak oczywistego zabiegu jakim jest znieczulenie przy porodzie. Znieczulenie na życzenie pacjentki praktycznie nie istnieje, a jeśli jest dopuszczalne, to tylko za dodatkową opłatą, sięgającą nawet 700 zł. Jest to ewidentne łamanie prawa ponieważ poród jest świadczeniem gwarantowanym zgodnie z ustawą z 27-go sierpnia 2004r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Dlatego sam poród, włącznie z wszystkimi procedurami z nim związanymi (w tym znieczuleniem), powinien być darmowy. Jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej i jeśli pacjentka nie jest w stanie zapłacić po prostu nie otrzymuje znieczulenia. Szpitale tłumacza się tym, że zwrot z NFZ za poród jest niewystarczający
i musza do takich zabiegów dopłacać, tym samym żerując na nieświadomości młodych matek. Co gorsza wciąż jeszcze można znaleźć placówki w których w ogóle nie dokonuje się takiego zabiegu. Niewystarczająca liczba anestezjologów lub względy medyczne to najczęstsze przyczyny skazywania ciężarnych na rodzenie w olbrzymich bólach. W wyniku takiego postępowania momenty, które mają uchodzić za najradośniejsze w życiu kobiety stają się koszmarem. Myśl o porodzie w publicznym szpitalu wiele ciężarnych przyprawia o ból głowy. Odstrasza od posiadania dziecka te kobiety, które jeszcze nigdy mamami nie były, jak i te które już raz rodziły.

 

ZA GRANICĄ MOŻNA

            Oczywiście powodów dla których Polki nie chcą rodzić (i tym samym następuje drastyczne obniżenie dzietności) jest jeszcze więcej. Mniejszą rolę odgrywa np. nieżyczliwość społeczeństwa, objawiająca się szczególnie w pojazdach komunikacji publicznej, czy też wzrastająca liczba rozwodów. Generalnie Polska nie jest krajem przyjaźnie nastawionym do kobiet chcących urodzić dziecko. Dlatego też za szczęśliwe uważane są te kobiety, które mają możliwość rodzenia za granicą. A poza zachodnimi
i północnymi granicami naszego kraju sytuacja ciężarnych wygląda zupełnie inaczej. Najlepsze warunki do posiadania dzieci oferują kraje skandynawskie. W rankingu państw najlepszych do bycia matką Norwegia (1), Islandia (3), Szwecja (4) i Dania (5) znalazły się na szczycie.[11] W Norwegii, oprócz dużej pomocy finansowej dla młodych rodziców oraz przyjaznych przepisów prawnych, propaguje się równouprawnienie obojga rodziców w obowiązkach wychowawczych. Urlopy tacierzyńskie nie są tam niczym niezwykłym, a przykład idzie z samej góry. Nawet premier kraju i jego ministrowie wykorzystują taką możliwość urlopu. Podobnie jest w Szwecji, gdzie ojcowie również posiadają miesiąc urlopu na opiekę nad potomkiem. W kraju tym dba się także o szybki powrót matek do pracy. Kobietom przysługuje prawo do rocznego urlopu wychowawczego, który jest elastyczny i możliwy do przerwania, a następnie wznowienia. Ponadto w Szwecji, podobnie zresztą jak we Francji sprawnie działają żłobki. Wielka Brytania również uchodzi za kraj przyjazny młodym matkom. Charakteryzuje się profesjonalną opieką zdrowotną i pomocą ze strony państwa dla młodych rodzin w postaci darmowych leków, dofinansowania żywności oraz 500-set funtów becikowego. Urlop macierzyński trwa tam sześć tygodni, a wychowawczy, będący częściowo płatny, wynosi 33 tygodnie. Nic więc dziwnego, że jeżeli tylko Polki mogą, to wybierają poród na obczyźnie. 

 

BY ŻYŁO SIĘ LEPIEJ

            Skoro sytuacja młodych matek ma się tak dobrze za granicą, aby zaradzić problemowi można spróbować wprowadzić tamtejsze rozwiązania u nas.  Jednak, jak z pozoru może się wydawać, nie jest to wcale taki dobry pomysł. Każdy kraj, każde społeczeństwo jest innie
i jak wielokrotnie historia pokazała to, co sprawdza się w jednym kraju, nie zawsze będzie odpowiednie dla drugiego. Ponadto problem niskiej dzietności jest problemem złożonym. Na wyeliminowanie go, będzie składała się eliminacja wszystkich tych przyczyn podanych powyżej. Przede wszystkim potrzebna jest zmiana mentalności pracodawców i promowanie firm przyjaznych matkom. Powinni oni oferować możliwość pracy w domu albo chociaż na pół etatu, nie zaś od razu zwalniać lub odrzucać pracownika. Przede wszystkim jednak wskazane jest myślenie przyszłościowe, nie tylko w zakresie słupków ekonomicznych, ale także życia. Mądry szef powinien spodziewać się po swoich pracownicach, że w którymś momencie będą chciały zajść w ciążę i już się na ten moment odpowiednio zabezpieczyć. Państwo z kolei powinno przeznaczyć więcej środków na tworzenie placówek wczesnej oświaty, niż budować kosztowne stadiony jednej imprezy. I to budowę nie gdzieś na obrzeżach, ale w centrum miast, gdzie siedziby mają wszystkie firmy którym nie opłaca się tworzyć przedszkoli przyzakładowych. Bo tego typu placówki, przy większych miejscach pracy jak np. galerie handlowe czy uniwersytety byłyby na rękę nie tylko pracującym, ale również osobom korzystającym z usług pracowników. Problemy ze służbą zdrowia nie znikną, dopóki nie zmieni się całego systemu zdrowotnego w Polsce. Jednak można byłoby przykładać większą uwagę do zatrudniania personelu z misją, który przychodząc do pracy ma na celu dobro pacjenta i to pomimo słabych pensji. Wreszcie powinno propagować się na szeroką skalę urlopy tacierzyńskie, które w męskim gronie wciąż uważane są za obciachowe. Kobieta nie jest robotem mogącym pracować 24 godziny na dobę i tez ma prawo czuć się zmęczoną. Zwłaszcza, że w Polsce dalej żywy jest model rodziny w którym kobiety prowadzą dom, pracują i wychowują dzieci.

            Niestety zachęcenie młodych kobiet do posiadania dzieci w Polsce i tym samym likwidacja problemu niskiej dzietności wcale nie będzie taka łatwa. Zmiana tej sytuacji wymaga przede wszystkim czasu i nie stanie się to z dnia na dzień. Bo w tym wszystkim tak naprawdę chodzi o pieniądze. Polacy muszą poczuć, że będzie ich stać na dzieci, że będą im w stanie zapewnić godny byt. W końcu żaden rodzic nie chce, aby jego dziecku żyło się gorzej od niego. Patrząc na obecną kondycję ekonomiczną kraju, ciągły wzrost cen, opłat, podatków oraz marne i niepewne zarobki, trudno spodziewać się baby boomu nie tylko w najbliższej przyszłości, ale także w ciągu najbliższych kilku lat.


[1] http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/POZ_GUS__sem_31-03-_2010.pdf s.2

[2] http://www.stat.gov.pl/gus/5840_12442_PLK_HTML.htm

[3] http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120327&typ=po&id=po25.txt

[4] http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/588864,spada_liczba_urodzen_polacy_nie_chca_dzieci_boja_sie_koszt ow.html

[5] http://kodeks-pracy.org/VIII-uprawnienia-pracownikow-zwiazane-z-rodzicielstwem/uprawnienia-pracownikow-zwiazane-z-rodzicielstwem

[6] http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/588864,spada_liczba_urodzen_polacy_nie_chca_dzieci_boja_sie_koszt ow.html

[7] http://www.usc.pl/aktualnosci;162;

[8] http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/588864,spada_liczba_urodzen_polacy_nie_chca_dzieci_boja_sie_koszto w.html

[9] http://wpolityce.pl/artykuly/24667-polityka-prorodzinna-ad2012-nic-sie-nie-da-wszystko-bez-sensu-wszystko-oblazla-jakas-tajemna-mikstura-niemocy

[10] http://ksiegowosc.infor.pl/wiadomosci/108681,Od-1-listopada-2009-r-wyzsza-kwota-zasilku-rodzinnego.html

[11] http://www.savethechildren.org/site/c.8rKLIXMGIpI4E/b.6748295/k.BE47/State_of_the_Worlds_Mothers_2

011_Statistics_and_Facts.htm



{October 28, 2010}   Hello world!

Welcome to WordPress.com. This is your first post. Edit or delete it and start blogging!



et cetera